Co nas wyróżnia
PAREMIA Kancelaria Radców Prawnych M. Żaczek i Partnerzy Spółka Partnerska z siedzibą we Wrocławiu rozpoczęła prowadzenie działalności w marcu 2007 roku.
PAREMIA dziś jest kontynuacją Kancelarii założonej kilkanaście lat temu, której filarem był nasz Tata – radca prawny Mirosław Żaczek. Jego szczęście polegało na tym, że praca, którą wykonywał była jednocześnie jego pasją. Stąd jego zaangażowanie w prowadzone sprawy połączone z sympatią jaką okazywał ludziom, nauczyły jego współpracowników, że w życiu zawodowym – na równi z profesjonalizmem – liczy się człowiek.
PAREMIA, choć już bez niego, nadal jest rodzinną firmą, w której wraz z wypracowaną marką pielęgnuje się najważniejsze wartości: profesjonalizm, rzetelność, pełne zaangażowanie i pracowitość, dokładność, poszanowanie Klienta i współpracowników, otwartość i komunikatywność.
Dobra i przyjazna atmosfera oraz praca zespołowa sprzyjają zapewnieniu naszym Klientom najwyższego poziomu obsługi prawnej, a nasze doświadczenie i zaangażowanie buduje obustronne zaufanie.
Nasze sukcesy
Kwestia wzajemnych rozliczeń pomiędzy konkubentami nie została jednoznacznie uregulowana w przepisach Kodeksu cywilnego. Jak zatem postępować w przypadku, gdy jeden z partnerów poczynił znaczne wydatki na rzecz drugiego i czy w ogóle są szanse na odzyskanie takich należności?
Z takim pytaniem zgłosiła się do Kancelarii Klientka, która w trakcie trwania konkubinatu dokonywała licznych przysporzeń majątkowych na rzecz swojego partnera oraz jego rodziny, obejmujących między innymi spłatę zobowiązań byłego partnera czy remont jego nieruchomości, w której wspólnie zamieszkiwali.
Kancelaria przeprowadziła szczegółową analizę materiału dowodowego i bazując na tzw. rozliczeniu z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia, złożyła w sądzie pozew o zapłatę odpowiednio wyliczonych należności na rzecz naszej Klientki. Po wielomiesięcznym postępowaniu dowodowym, Sąd I instancji uznał, że roszczenie naszej Klientki jest zasadne i w związku z tym miała ona prawo żądać od pozwanych zwrotu poniesionych wydatków na podstawie art. 405 k.c.
Pomimo apelacji złożonej przez Pozwanych, Sąd II instancji oddalił odwołanie, utrzymując wyrok Sądu Rejonowego w mocy.
Sprawę prowadziła adw. Natalia Żaczek-Jercha wraz z r. pr. Wiolettą Abbatelli.
W wyniku wygranego przez Nas procesu, Klientka Kancelarii otrzymała od Szpitala zapłatę w wysokości ponad 80 tys. zł z tytułu niewypłaconego „dodatku covidowego”.
Stan faktyczny sprawy przedstawiał się następująco:
W dobie panującej pandemii, w dniu 4 września 2020 r. z późn. zm., Minister Zdrowia wydał Polecenie, na mocy którego personel medyczny uprawniony był do otrzymania dodatkowego świadczenia pieniężnego, tzw. dodatku covidowego, którego wartość powinna być równa 100 % wynagrodzenia danej osoby w konkretnym miesiącu, ale nie wyższa niż 15.000 zł, natomiast w przypadku świadczenia pracy przez te osoby przez niepełny miesiąc (urlop wypoczynkowy, zwolnienie zdrowotne, urlop bezpłatny), świadczenie dodatkowe za ten miesiąc podlegać powinno proporcjonalnemu obniżeniu.
Klientka, jako pracownik wykonujący zawód medyczny, podczas pełnionych dyżurów i konsultacji pacjentów w SOR, w okresie od listopada 2020 r. do maja 2021 r. udzielała świadczeń zdrowotnych i miała bezpośredni kontakt z pacjentami z podejrzeniem i zakażeniem wirusem Sars-CoV-2.
Pozwany Szpital, wypłacił na rzecz Klientki dodatek covidowy w kwocie proporcjonalnej do czasu pracy za jaki – w ocenie Szpitala – dodatek ten jej przysługiwał, tj. jedynie za czas obecności Klientki w SOR. Szpital nie zważał zatem na ujęcie i rozumienie zasady proporcjonalności przewidzianej przez Ministra Zdrowia w Poleceniu, kształtując swoją własną interpretację.
Ze stanowiskiem tym stanowczo nie zgodził się wpierw Sąd I instancji, a następnie Sąd II instancji – Sąd Apelacyjny w Gdańsku, wskazując, że pozbawianie Klientki prawa do otrzymania wyrównania należnego jej dodatku covidowego, w sytuacji spełnienia przez nią niezbędnych przesłanek, jest przejawem dyskryminacji, zwłaszcza w odniesieniu do innych medyków w skali kraju, którzy również spełniając tożsame przesłanki – dodatek covidowy otrzymali w pełnej wysokości.
Ze strony Kancelarii, Klientkę w trakcie całego postępowania przedsądowego i sądowego, reprezentowała adw. Natalia Żaczek-Jercha.
W wyniku wygranego przez Kancelarię procesu, na rzecz naszego Klienta została zasądzona kwota bliska 50 tyś. zł z tytułu niewypłaconego dodatku covidowego.
Polecenie wydane przez Ministra zdrowia w dniu 4 października 2020 r. z późn. zm. wskazywało, że personel medyczny uprawniony był do otrzymania dodatkowego świadczenia pieniężnego, tzw. dodatku covidowego, którego wartość powinna być równa 100 % wynagrodzenia danej osoby oraz nie wyższa niż 15.000 zł, natomiast w przypadku świadczenia pracy przez te osoby przez niepełny miesiąc (urlop wypoczynkowy, zwolnienie zdrowotne, urlop bezpłatny), świadczenie dodatkowe za ten miesiąc podlegać powinno proporcjonalnemu obniżeniu.
Klient, jako pracownik medyczny, od listopada 2020 r. do kwietnia 2021 r. udzielał świadczeń zdrowotnych pacjentom z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2 w szpitalu zakwalifikowanym do IV poziomu zabezpieczenia Covid-19. Zgodnie z informacją uzyskaną przez Kancelarię od NFZ, szpitale IV poziomu były – na gruncie Polecenia Ministra Zdrowia – traktowane jako szpitale II lub III poziomu zabezpieczenia, a więc objęte były regulacjami tego Polecenia.
Pozwany Szpital nie wypłacił na rzecz Klienta dodatku covidowego, argumentując to tym, że dodatkowe wynagrodzenie zostało już uwzględnione w stawce wynikającej z umowy zawartej z Powodem.
Warto przy tym zaznaczyć, że zaproponowana przez Szpital stawka za godzinę pracy, w żaden sposób nie odbiegała od stawek rynkowych. Przyjmując zatem argumentację Szpitala, jakoby w tej stawce był już zawarty tzw. dodatek covidowy, to okazałoby się, że zaproponowana stawka godzinowa byłaby znacznie poniżej ofert rynkowych.
I tak, ze stanowiskiem Szpitala nie zgodził się Sąd I instancji, wskazując, że Szpital w ogóle nie wystąpił do NFZ o przyznanie środków na dodatki covidowe, co było świadomym zaniechaniem, zwłaszcza, że Klient spełniał wszystkie przesłanki do otrzymania dodatkowego świadczenia w postaci dodatku covidowego.
Ze strony Kancelarii, Klientkę w trakcie całego postępowania przedsądowego i sądowego, reprezentowała r. pr. Dagmara Żaczek- Pawlak.
Powyższe pytanie zadaje sobie wiele osób. Jakie okoliczności mają wpływ na decyzję sądu o tym, czy dziecko pozostaje przy matce czy przy ojcu? Czy ważniejsze są kwestie finansowe czy opiekuńcze?
Z takimi rozterkami zgłosiła się do nas poszukująca pomocy Klientka, która z uwagi na przemocowe zachowanie męża, zmuszona była do ucieczki z domu wraz z małoletnim dzieckiem. Nie spodziewała się jednak, że jej zachowanie będzie początkiem długiej i ciężkiej walki o dziecko. Ojciec dziecka domagał się, aby sąd ustalił miejsce zamieszkania dziecka przy nim. Głównymi argumentami ojca było to, że to on do tej pory utrzymywał rodzinę, a tym samym – to wyłącznie on będzie w stanie zapewnić dziecku prawidłowy rozwój i opiekę. Natomiast matka jako osoba dotychczas niepracująca i nieposiadająca własnego mieszkania, nie powinna skazywać dziecka na życie na niższym poziomie.
Po wielu godzinach spędzonych na sali sądowej, po wysłuchaniu licznych świadków, po sporządzeniu kilkunastu pism procesowych, Kancelaria przekonała sądy obu instancji, że pieniądze to nie wszystko. Sądy, zgodnie przyznały, że pomimo, że matka nie posiada takiego zaplecza finansowego jak ojciec dziecka, to mając na względzie przede wszystkim dobro małoletniego, które jest istotą sporu, powinno ono zamieszkać razem z matką. Kluczowe dla sprawy okazały się ustalenia, że do tej pory to matka opiekowała się dzieckiem, dbała o jego rozwój, a także, że pod jej opieką dziecko będzie w pełni bezpieczne.
Z ramienia Kancelarii sprawę prowadziła adw. Natalia Żaczek-Jercha
W wyniku wygranego procesu, Klientkom Kancelarii została zasądzona kwota bliska 21 tyś. CHF z tytułu unieważnienia umowy o tzw. kredyt frankowy.
W 2008 r. Klientki zawarły z Bankiem umowę o mieszkaniowy kredyt hipoteczny w złotych indeksowany kursem CHF na kwotę 150.000,00 zł. Podczas podpisywania umowy, Klientki nie zostały odpowiednio poinformowane o ryzyku kursowym i nie zrozumiały pojęcia indeksacji. Nie były również w stanie oszacować wysokości rzeczywiście wypłaconego im świadczenia, a także wysokości rat, które zobowiązane będą spłacać przez wiele kolejnych lat.
Rozstrzygając złożony przez Kancelarię pozew, Sąd I instancji uznał klauzule przeliczeniowe zawarte w umowie kredytu za abuzywne, a w konsekwencji Sąd stwierdził nieważność zawartej umowy kredytowej.
Pozwany Bank zaskarżył powyższy wyrok, niemniej jednak Sąd Apelacyjny w Katowicach nie przychylił się do przedstawionej argumentacji i podobnie jak Sąd niższej instancji, uznał zawartą przez Klientki z Bankiem umowę za nieważną.
Ze strony Kancelarii, Klientki w trakcie całego postępowania przedsądowego i sądowego, reprezentowała adw. Natalia Żaczek-Jercha.
Klient zwrócił się do Kancelarii z problemem, o którym niestety słyszymy coraz częściej. Będąc właścicielem nieruchomości gruntowej, wynajął swój teren spółce na cele prowadzonej przez nią działalności gospodarczej. Spółka ta, w bardzo krótkim czasie zgromadziła na wynajmowanej nieruchomości tony odpadów i z kłopotem pozostawiła właściciela.
Niedługo później, wójt gminy wydał decyzję, na mocy której nakazał solidarnie Klientowi – jako właścicielowi nieruchomości oraz spółce, która wynajmowała teren, usunięcie nielegalnie zgromadzonych odpadów.
Z powyższym rozstrzygnięciem nie zgodził się Klient, który wskazywał, że to nie on zgromadził odpady, a także nie wiedział o ich magazynowaniu. W ocenie Klienta, jedynym podmiotem odpowiedzialnym za ich usunięcie powinna być spółka.
Na zlecenie Klienta, Kancelaria przygotowała odwołanie od decyzji wójta, w którym obaliła domniemanie, że władający powierzchnią ziemi jest posiadaczem odpadów obowiązanym do ich usunięcia. Wykazaliśmy, że Klient na mocy zawartej umowy najmu w okresie, w którym spółka gromadziła odpady, nie władał powierzchnią ziemi oraz zgromadzonymi tam odpadami, a w konsekwencji nie mógł zostać uznany za posiadacza odpadów. Przedstawiliśmy również liczne argumenty i dowody na to, że Klient nie był wytwórcą odpadów, a tym samym, to nie on powinien odpowiadać za ich usunięcie.
Z naszym stanowiskiem zgodził się organ II instancji, który uchylił zaskarżoną decyzję wójta i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania, wskazując, że wójt wydał decyzję przedwcześnie, bowiem prowadząc postępowanie nie wyjaśnił wszystkich istotnych okoliczności, w tym przede wszystkim osoby odpowiedzialnej za usunięcie odpadów.
Sprawę prowadziła r. pr. Wioletta Abbatelli